ALIENS (1986)
Tytuł polski: Obcy 2: Decydujące Starcie
Gatunek:
Horror Sci-Fi, Film Akcji
Reżyseria: James Cameron (Terminator, Terminator 2, Głębia,
Prawdziwe Kłamstwa)
Analiza: Na kontynuację kultowego horroru Sci-Fi przyszło
nam czekać całe 7 lat. Aliens, bo tak brzmi oryginalny tytuł, rozgrywa się 57
lat po wydarzeniach w pierwszej części filmu. W porównaniu do pierwowzoru
wyraźnie widać, że jest to znacznie większa produkcja i to pod każdym względem.
Znajdziemy tu więcej rozbudowanych postaci, mnóstwo wystrzałowych efektów
specjalnych, które do dzisiaj trzymają odpowiedni poziom, a przede wszystkim
więcej Obcych. Zastanówcie się przez chwilę dlaczego tytuł drugiej części cyklu
ALIEN, brzmi po prostu ALIENS?
W przeciwieństwie do dzieła wyreżyserowanego przez Ridleya
Scotta, które jest do dzisiaj uznawane za najlepszy horror sci-fi wszechczasów,
produkcja Jamesa Camerona wyraźnie stawia na akcję. Nie znajdziemy tu napięcia,
jednak w zamian za to otrzymujemy spory zastrzyk adrenaliny. Fani pierwszej
części Obcego często narzekają na taką odmianę. Uważam jednak, że bardzo
niesłusznie. Inny film w uniwersum Aliena nie znaczy, że jest gorszy. Cameron
postanowił wprowadzić bardziej złożone i przez to ciekawsze postacie. Oprócz
tytułowej bohaterki Allen Ripley mamy tutaj cały oddział Marines, oczywiście
jak to zwykle bywa tylko część z nich jest rozwinięta fabularnie. Niemniej widz
dba o losy każdej z postaci, zależy mu aby wszyscy przeżyli. Po prostu nie
sposób ich nie lubić. Jak to zazwyczaj bywa, każdy reżyser ma swoich ulubieńców. Dlatego ponownie widzimy tu takich aktorów jak Bill Paxton w roli nieco zwariowanego Szeregowca Hudsona, Janette Goldstein jako niezwykle waleczną Vasquez czy wreszcie Michaela Biehna w roli rozsądnego Kaprala Hicksa. Osobiście Biehn jest jednym z moich ulubionych aktorów lat 80tych i szkoda, że w późniejszym okresie niemal zupełnie zniknął z wielkiego ekranu na rzecz produkcji dtv (Direct To Video). Nie wiem dokładnie czemu ale jego rola w Aliens zawsze kojarzy mi się z postacią Kyle'a Reesa z Terminatora. Poza oddziałem marines występuje Paul Reiser znany głównie z ról komediowych w tym z Gliniarza z Beverly Hills 1 i 2, który wciela się w postać urzędasa z "firmy" Burke'a. Android Bishop zagrany świetnie przez Lance'a Henriksena. Warto także wymienić postać dziewczynki Newt, której jako jedynej udaje się przeżyć atak obcych na kolonię LV426. Carrie Henn bo o niej tu mowa, została odebrana niezwykle pozytywnie ze strony krytyków filmowych. Wszyscy wróżyli jej świetlaną przyszłość. Nie wiedzieć dlaczego nie poszła tym tropem.
Efekty specjalne są nieodłączną częścią każdego filmu z gatunku Sci-fi. W tym przypadku nie ma na co narzekać. Stroje Alienów, jak i sceneria statku kosmicznego, osiedla na LV426 do dzisiaj robią wielkie wrażenie. Często brakuje słów, aby opisać jak bardzo klimatycznie i naturalnie wygląda sceneria Aliens. To trzeba zobaczyć na własne oczy.
Każda produkcja musi być odpowiednio udźwiękowiona, jak i nasycona soundtrackiem. Śmiało stwierdzam, że kompozytor James Horner odwalił kawał dobrej roboty. Świetnie dopasowana dynamiczna ścieżka dźwiękowa wprowadza nas w niesamowity nastrój. Szczególnie w scenach rozwałki. Naprawdę polecam zapoznać się z soundtrackiem. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że znalezienie go na półkach sklepowych w naszym kraju graniczy z cudem.
Podsumowując...James Cameron stworzył prawdziwy majstersztyk kina sci-fi. Ubiór marinesów jak i osobowości niektórych z nich były często wykorzystywane w grach komputerowych, a także w nisko budżetowych produkcjach. Aliens do dzisiaj stanowi godny wzór do naśladowania.
Werdykt: Trzeba obejrzeć!
( Obowiązkowo i nie ma zmiłuj się! )
---------
CODE OF SILENCE (1985)
Tytuł Polski: Kod Milczenia lub Zmowa Milczenia
Gatunek: Sensacyjny
Reżyseria: Andrew Davis (Nico - Ponad Prawem, Przesyłka,
Liberator)
Analiza: Na pierwszy rzut fabuła filmu wydaje się prosta i
liniowa. Ale to tylko złudzenie, bowiem Kod Milczenia nie jest zwyczajnym
filmem sensacyjnym z lat 80tych. Chociażby dlatego, że kładzie nacisk na
problem korupcji w strukturach policji. Akcja rozgrywa się w Chicago. Główny
bohater grany przez Chucka Norrisa jest odpowiednikiem inspektora Harry'ego
Callahana. Widać nawet pewne podobieństwa. Cusack także postępuje według
własnych zasad, często kłuci się ze swoimi przełożonymi, oraz nosi przy sobie
rewolwer Magnum44. Inna sprawa, że początkowo to właśnie Eastwood miał zagrać
główną rolę. Jednak ją odrzucił. Zatem podsumowując postać Eddie'go, można śmiało
rzec, że jest prawdziwym policjantem z krwi i kości. Twardym, uczciwym i
nieprzekupnym. Większość z nas z pewnością chciałaby mieć kogoś takiego za
swojego sąsiada.
Andrew Davis świetnie uchwycił klimat Chicago lat 80tych. Wspaniałe zdjęcia zarówno centrum miasta, jak i mniej przyjaznych zaułków, slamsów. Wszystko to dodaje produkcji uroku. Aby praca filmowych policjantów wyglądała jak najbardziej realistyczne, reżyser zatrudnił wielu policyjnych weteranów, w tym Dennisa Farinę.
Bardziej spostrzegawczy widzowie pewnie zauważyli pewne podobieństwa do późniejszego filmu ze Steven Seagalem pt. "Nico" (1988). No właśnie mamy tutaj podobnego bohatera, miejsce akcji, tych samych drugo-trzecio planowych aktorów grających podobne role, Henry'ego Silvę, który także gra tutaj głównego bad guya, a nawet tego samego kompozytora muzycznego Davida Michaela Franka.
W filmie nie brakuje strzelanin, wybuchów, spektakularnych pościgów samochodowych, a przede wszystkim scen walk. Szczególnie zwracam uwagę na świetnie nakręconą scenę rozwałki w barze, w której pada jeden z kultowych one linerów z ust Norrisa.
Jeżeli będę chciał poznać twoję opinię. Wybiję ją z ciebie.
Zapewniam was, że nie ma tutaj czasu na nudę. Dodatkowym plusem jest ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Davida Michaela Franka, który w późniejszym okresie wielokrotnie pisał muzykę do produkcji z udziałem Stevena Seagala. Jego soundtrack jest wspaniałą mieszanką fanku z lat 70tych, oraz bardziej nowoczesnej elektroniki lat 80tych. Szkoda tylko, że soundtrack wyszedł w niezwykle limitowanej edycji na płytach cd. Do dzisiaj bardzo trudno go zdobyć.
Moim skromnym zdaniem Code of Silence jest najlepszym filmem w całej karierze Chucka, dlatego polecam go zarówno jego fanom, jak i tym którzy szukają dobrego męskiego kina na wysokim poziomie. Nie zawiedziecie się.
Werdykt: Trzeba obejrzeć!
Pozdr. Felton Raiman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz